Kolejny "godzinkowy" szkielet, raczej dość niepozorny. Jeden z tych wzorów, które w katalogu niespecjalnie rzucają się w oczy. Malowanie standardowe - kości, dodatki, uzbrojenie, wiedźmie ognie w oczodołach. Jak zwykle, najbardziej pracochłonnym elementem figurki była tarcza. I, tutaj będzie wyznanie, o ile uwielbiam stare figurki, o tyle kompletnie nie trafiają do mnie równie jak one leciwe tarcze "z dziurką", nakładane na wystający bolec. Nie chodzi nawet o sam system mocowania, pozwala zrobić dość fajne umbo... To raczej kwestia fantastycznych i mocno odbiegających proporcjami od miniaturek samych tarcz. Bardzo grube brzegi, kształty wzięte z wyobraźni grafika... No nie ma siły, nie leżą mi i już. Pomaluję jeszcze może kilka figurek z takimi właśnie udziwnionymi szczytami, niemniej jednak gros tych stareńkich szkieletów będzie miało tarcze okrągłe.
Another "painted in a hour" skeleton. Sculpt not that impressive, one of those miniatures who are quickly forgotten during browsing through catalogues. Painting was standard - bones, clothes, witchfires, sword. As usual, most time-consuming was shield. And I'd like to confess something. I love old miniatures but I really, really dislike old shields, the ones with stupid shapes and a hole in the middle. Hole and peg system I can live with, it makes nice shield's boss. But I really hate those fantastical shapes and thick edges of old shields. I don't like them. Really. So, I decided to paint some more skellies with those shields, just enough to break uniformity in the unit, and majority of skellies will hide behind good, old, round, flat shields...